Jesteśmy teraz w Polsce

Bandung i wulkan Kawah Putih, Indonezja

Bandung-14

Droga pociągiem z Jakarty to było coś. Wyruszyliśmy wcześnie rano pociągiem, zajęliśmy najtańsze miejsca przy oknie. Renato przysypiał, a ja nie mogłam przestać gapić się w dal. Mega intensywna zieleń traw i pół ryżowych mieszała się z czerwoną ziemią i ciemnym brązem palm. Ludzie bez wytchnienia pracowali w polach, dzieci biegały po kałużach, samochody stały w ogromnych korkach. Było płasko, a zaraz potem górzyście. Już do pół godzinie drogi wiedziałam, że Indonezja będzie moim ulubionym miejscem w Azji. Tego zróżnicowania krajobrazu, kultury i kolorów nie zapomnę na długo.

Bandung-18  Bandung-23

W Bandung czekał na nas host z couchsurfingu. Wysiedliśmy na stacji, złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do jego mieszkania. Gdy dojechaliśmy, kierowca nagle zarządał od nas o wiele wyższej stawki niż początkowo ustalonej, ale jego kiepska znajomość uniemożliwiała dalsze negocjacje. Zeszli się jacyś sąsiedzi, każdy zagadując i dziwnie się na nas patrząc. Bandung nie jest bardzo popularnym wśród turystów miastem na Jawie. I choć wydaje się mniejszym, mniej istotnym miasteczkiem, mieszka tam aż 7 milionów osób.

Od dalszych kłótni uchronił nas w końcu Van, nasz gospodarz. Jak się okazało Van był bardzo spokojnym, cichym i nieśmiałym chłopakiem, który był bardzo uprzejmy, jednak jego rezerwa często wprowadzała nas w zakłopotanie. Mieszkał w malutkim mieszkaniu z siostrą. Bardzo mało mebli, trzy talerze na krzyż, malutka łazienka, całe mieszkanie bardzo surowe, bez żadnych dekoracji.

Po krótkim wypoczynku wyszliśmy do miasta. Van miał samochód, podjechaliśmy więc do centrum, po drodze grzęznąc w korku na prawie godzinę. Padał deszcz, było dość chłodno i ponuro. Bandung nie zachwycił. Jedna bardziej reprezentatywna ulica z jakimś ekskluzywnych hotelem, główny plac z wielkim masztem z flagami i meczetem. Poza tym nic wartego uwagi.

Bandung-7  Bandung-6  Bandung-8  Bandung-9

Zatrzymaliśmy się na obiad w pseudo knajpce przy drodze. Van zamówił nam tradycyjną zupę z makaronem. Wygrzebaliśmy makaron, wypiliśmy wodę, ale kurze stópki i dziwne kulki mięsne zostawiliśmy nie tknięte.

Bandung-2  Bandung-1

Wieczorem Van zabrał nas z kolegą do gorących źródeł. Strasznie żałuję, ze dojechaliśmy tam dopiero dość późno, gdy było już zupełnie ciemno i mgliście, bo baseny te znajdowały się na terenie pięknej plantacji herbaty. Na miejscu było kilka basenów z mniej lub bardziej gorącą wodą. Cieszę się, że najpierw przeszłam się wokół, bo zauważyłam, że wszystkie kobiety kąpią się w pełnym ubraniu – koszulkach i krótkich spodenkach, nawet dżinsach. Ale byłaby wtopa, gdybym nagle wyskoczyła tam w moim skąpym bikini… Na szczęście miałam dodatkową koszulkę, którą założyłam na strój, ale i tak gdy wychodziłam z wody mocno ją obciągałam na tyłek…

Bandung-11  Bandung-12

Następnego dnia spakowaliśmy się do samochodu by pojechać nad wulkan Kawah Putih.

Choć teoretycznie mieliśmy tylko 30 kilometrów drogi, wiedzieliśmy, że dostanie się tam zajmie nam sporo czasu. Korki są wszędzie, nie tylko w centrach dużych miast. Jawę zamieszkuje 130 milionów osób, a wyspa ta jest mniej więcej trzy razy mniejsza niż Polska. A jakie są tu drogi chyba sobie wyobrażacie.

W końcu dojechaliśmy do standardowej mini wioski ze sklepikami dla turystów. Zaparkowaliśmy samochód, bo stamtąd kursowały specjalne samochody pod wulkan. Pogoda była coraz gorsza, a gdy w końcu wysiedliśmy z pick upa, ciemne chmury wisiały dokładnie nad nami. Szybko zeszliśmy w dół w stronę krateru. Było to dosyć rozległe jezioro z intensywnie seledynową wodą i tumanami dymu unoszącego się w dali. Mgła, chmury i dym mieszały się w jedno, także widoczność była na prawdę niska. Zrobiliśmy kilka zdjęć zanim całkiem się rozpadało.

Bandung-15

DCIM100GOPRO

Droga powrotna to znowu kilka godzin w korkach. Nie wiem jak ludzie mogą tak żyć.

Następnego dnia znowu wsiedliśmy w pociąg, by okrywać dalsze wulkany Indonezji.

Magda

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*