Po rozważeniu paru innych opcji zdecydowaliśmy się zrobić road tripa z Dubaju do Maskatu. Dysponowaliśmy dwoma nocami i trzema dniami, także chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej miejsc po drodze do stolicy Omanu. O 10 rano, po szybkich śniadaniowych zakupach, spotkaliśmy się z Irmą i Victorem i wyruszyliśmy ich samochodem. Pogoda nam sprzyjała, nie było za gorąco, około 25 stopni — typowa Dubajska zima.
Pierwszy postój zrobiliśmy w Hatta, małej miejscowości niedaleko granicy w Omanem, gdzie zwiedziliśmy Hatta Heritage Village, coś w stylu skansena — małą wioskę odbudowaną, by pokazać, jak za dawnych czasów mieszkali Arabowie. Zobaczyć tam można dwie wieże obronne i około 30 różnych budynków, między innymi tradycyjne gospodarstwo domowe, pomieszczenie gdzie wyrabiano ceramikę, budynek rzemięslinków, itp. Całkiem ciekawe miejsce, plus darmowy wstęp.
Następnie pojechaliśmy zobaczyć tamę wodną w Hatta, z ciekawym zalewem pełnym ciemno turkusowej wody kontrastującej z ciemnymi, surowymi górami, które go otaczały. Widoki z tej części są imponujące — dookoła same ciemnobrązowe góry, coś zupełnie innego niż całkowicie płaski Dubaj. W Hatta naszym celem było znalezienia Hatta Pools, o których od dawna słyszeliśmy — wąskie kanały między skałami, co chwile otweirające się w laguny. Niestety przed wyjazdem nie sprawdziliśmy porządnie lokalizacji, a żadnych znaków ani widu, ani słychu. Poprosiliśmy nawet napotkanych policjantów o pomoc w odnalezieniu Pool. Ci skierowali nas do dziwnej granicy z Omanem. Wąska droga, prawie żadnych oznaczeń, starsi panowie żołnierze nie mówiący, lub też nie chcący mówić, ani trochę po angielsku… Panowie nas jednak nie przepuścili przez granicę, a, jako że czas mijał, a do Maskatu droga daleka, zrezygnowaliśmy z dalszych poszukiwań. Tak na przyszłość polecam dokładniejsze rozpoznanie terenu przed wyjazdem, bo po powrocie do domu Magda przeglądnęła zdjęcia z Hatta Pool i trochę teraz żałujemy, że nie udało nam się tam dotrzeć. Może wam przyda się ta mapka.
Dalej kierowaliśmy się drogą wiodącą wzdłuż zatoki Omańskiej, 350 km do Maskatu. Zrobiliśmy krótki postój na jedzenie przy niewielkim meczecie i udaliśmy się bezpośrednio do Maskatu. Cudownie było wracać do stolicy Omanu. Powoli zaczęliśmy rozpoznawać miejsca, które zwiedziliśmy prawie rok temu, widząc miasto po raz drugi w końcu byliśmy w stanie połączyć ze sobą wszystkie elementy. (Tutaj możecie przeczytać o naszej pierwszej podróży do Maskatu).
Zatrzymaliśmy w się w Golden Oasis Hotel, najtańszym chyba hotelu, jaki udało nam się znaleźć, w dzielnicy Al Wadi al Kabir — wąskiej dolinie otoczonej dość wysokimi górami. Dotarliśmy do hotelu dość późno, więc odpuściliśmy sobie ten nocy zwiedzanie i pojechaliśmy na piwo do Habana Sports Club w Grand Hyatt Hotel — miejsca polecanego nam przez naszego zeszłorocznego Couchsurfingowego hosta. To, co na najbardziej zaskoczyło w Omanie to to, że w barach na porządku dziennym jest zobaczenie lokalnych mężczyzn, siedzących z piwem w ręku w swoich białych tradycyjnych arabskich ubraniach (i typowej dla Omanu czapeczce 🙂 ). Parokrotnie zdarzyło nam się, że nas uprzejmie zaczepiali, by wypytać skąd jesteśmy i czy nie potrzebujemy pomocy, co w Dubaju raczej by się nie wydarzyło.
Następny dzień rozpoczęliśmy od spaceru po Mutrah Cornish — starej części Maskatu ze słynnym souq (targiem). Pojechaliśmy też zobaczyć Pałac Sułtana, który znajduję się parę kilometrów od Mutrach, w bardzo spokojnej części miasta. Następnie podjechaliśmy do Diving Center, urokliwego niewielkiego kurortu z cudownymi drewnianymi chatkami tuż przy plaży, gdzie byliśmy rok temu z Magdą i innymi couchsurferami. Była prawie piąta, dotarliśmy idealnie na odpływ i zachód słońca, jednak miejsce to było jeszcze puste, a bar przy plaży zamknięty. Wróciliśmy więc do hotelu, zostawiliśmy samochód i przygotowaliśmy się na nocne wyjście do miasta. Taksówka zabrała nas na ulicę Ruwi, prawdopodobnie najbardziej ruchliwą ulicę miasta gdzie zjedliśmy kolację. Późnym wieczorem wylądowaliśmy w barze Rock Bottom w hotelu Ramee Rose.
Następnego, ostatniego już, dnia zaplanowaliśmy wstępna trasę głąb kraju z powrotem do domu. Jako że nie chcieliśmy powtarzać tej samej trasy, co podczas przyjazdu, wybraliśmy dłużą trasę, za to pełną niewielkich atrakcji. Byliśmy 500 km od Dubaju, a wiedzieliśmy, że bardzo późny powrót do Dubaju nie wchodzi w grę, jako że Magda pracowała następnego dnia od rana.
Krajobraz „wnętrza” Omanu jest bardzo górzysty i surowy, z nielicznymi krzakami i palmami.
Tego dnia chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej przyrody i wody… choć Oman to przecież wielka pustynia. Znaleźliśmy jednak w przewodniku parę interesujących miejsc z niewielkimi strumykami i źródełkami z wodą termalną. Pierwszy postój zrobiliśmy w Ayn al Thawara. Piątek, weekend, koło 12 w południe, słoneczko, rzeczka. Bardzo przyjemnie. Idealne miejsce dla rodzin z dziećmi na piątkowy piknik. Zjedliśmy, zanurzyliśmy stopy w ciepłej wodzie bijącej z pobliskiego źródełka, zrobiliśmy parę zdjęć i wyruszyliśmy dalej. Próbowaliśmy dotrzeć do Wadi (niewielkiej dolinki, która w okresie deszczowym zamienia się w jezioro), o której sporo wcześniej słyszeliśmy, jednak po prawie godzinnej przeprawie między górami, doszliśmy do wniosku, że bez jeepa z napędem na cztery koła) nie uda nam się tam dotrzeć. Wybraliśmy więc plan B, zawróciliśmy i pojechaliśmy zobaczyć gorące źródła, kilometr od miejscowości Rustaq. Źródełko, które wyobraziliśmy sobie jako urokliwe miejsce gdzieś na odludziu raczej nas rozczarowało — były to, krótko mówiąc, dwie dziury otoczone płotem i wąska rzeczka obudowana betonem. Znaleźliśmy kawałek betonu, by zamoczyć nogi, a tu niespodzianka — wody była super gorąca, ledwo byliśmy w stanie zanurzyć w niej stopy.
Robiło się już ciemno, a droga powrotna do Dubaju była jeszcze daleka. Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwile w Rustaq, by zobaczyć Fort Harm z początku 18 wieku (otwarty w piątki niestety tylko do południa) i pstryknęliśmy parę zdjęć, zanim zrobiło się całkowicie ciemno.
Do Emiratów wjechaliśmy przez Al Ain, a do JLT dotarliśmy koło północy.
Drugi już raz opuściliśmy Oman ze wspaniałymi wspomnieniami.
Więcej zdjęć z Omanu tutaj.
Renato
Fantastic website. I really love it. Would you approve guest posting? I would be happy to write a post about Oman adventure tours.