Sanremo, średniej wielkości miasto położone na zachodnim wybrzeżu Włoch, jest znanym resortem wakacyjnym na Włoskiej Riwierze.
Sanremo nie było na naszej planowanej trasie, ale szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że mieliśmy szansę zobaczyć choć odrobinę Włoch.
Spotkaliśmy się z naszym hostem Paolo przy głównym placu i od razu pojechaliśmy na wzgórze przy sanktuarium Madonna Della Costa, by zobaczyć piękne widoki na miasto. Wzgórze w pewien sposób dzieli miasto na dwie części, z jednej strony znajduje się marina, a z drugiej centrum ze starym miastem.
Zostawiliśmy bagaże u Paolo w mieszkaniu i wyszliśmy do miasta do pobliskiej knajpy. Choć drinki nie były najtańsze (5 euro za piwo), dostaliśmy dużo jedzenia “za darmo”: oliwki, mięso w stylu klopsików, ser, domowej roboty pizzę i smażony chleb z fasolką. Po przyjemnym wieczorze z Paolo i jego znajomymi wróciliśmy do domu, gdzie poszliśmy spać do kuchni, na improwizowanym, lecz wygodnym łóżku.
Rano podrzuciliśmy Paolo do pracy, zjedliśmy bruschettas na śniadanie i skierowaliśmy się do centrum. Przeszliśmy wzdłuż głównej ulicy Via Giacomo Matteotti pełną, znowu, małych restauracji i sklepów z pamiątkami. Następnie udaliśmy się pod kasyno. The Municipal Casino powstało na początku XX wieku, i od zawsze stanowiło jedną z głównych atrakcji miasta. Wielu sławnych ludzi, króli, aktorów i piosenkarzy przewinęło się przez te salony. Istnieje o tym wiele historii i anegdot, jak na przykład ta o Egipskim królu Faruk, który raz twierdził, że wygrał w pokera pokazując tylko trzy króle i mówiąc “Ja jestem czwartym”.
Miasto sprawia wrażenie dość starego i lekko zaniedbanego, a jednocześnie na swój sposób zorganizowanego. Nagle mieliśmy wrażenie, że ludzie prowadzą, jakby jechali do jakiegoś wypadku, a tysiąc skuterów próbuje ominąć korek powodując dziawczny chaos. Typowa, czy też stereotypowa, włoska swoboda i lekkość bytu..
Magda i Renato